Gdzie jest mój miś?!
Dlaczego dzieci przywiązują się do przedmiotów? Jak to się dzieje? Czy ma to wpływ na ich dalszy rozwój? Co powinno nas niepokoić?
Pęd, pośpiech, gnanie. Na spotkanie, na autobus, na tramwaj, "gdziebądź". Wszystko jest ważne, a czasu tak mało. Co się stanie, gdy w pośpiechu w podróż, do przedszkola, do szpitala, gdziekolwiek zapomni dziecko misia, auto, figurkę, podusię, koc... ? Czy przywiązanie dziecka do przedmiotu to oznaka jego materializmu? A może jedyna gwarancja stałości dająca poczucie bezpieczeństwa. Warto przyjrzeć się temu bliżej.
Od około 8 miesiąca życia dziecko uczy się bycia osobnym człowiekiem, dostrzega że nie zawsze jest przy nim opiekun/mama/tata. Oczywiście, jak wszystkie umiejętności, również i tej nabywanie odbywa się w indywidualnym tempie. Dzieci nawet do 3 roku roku życia mogą traktować siebie i opiekuna jako jeden organizm - jedność (skoro jestem głodny - opiekun, najczęściej mama - także jest głodny) (M. Czub "Znaczenie wczesnych więzi dla rozwoju emocjonalnego dziecka, w: Forum Oświatowe, 2003, 2(29), 31-49).
Jeśli maluch nie ma obok tej ukochanej, najważniejszej dla siebie osoby, może (a nawet jest kwestią naturalną) pojawi się uczucie niepokoju, lęku. Emocja to nie jest przyjemna, jest przecież wręcz przykra. Dzieci nie chcą odczuwać lęku. Gdy jest on silny, uniemożliwia im eksplorację otoczenia, a co z tym związane poznawania świata i rozwijania się. Aby łagodzić stan lęku maluszki szukają ukojenia w tuleniu się, ssaniu kciuka, bądź przytulaniu się do ukochanej zabawki. Dziecko obdarza przedmiot uczuciem, jakoby w zastępstwie osoby znaczącej. Jak mawiał mój pierwszy profesor na uniwersytecie, prof. Zajdel: "Misiu ma walencję". A więc właśnie tak jest - misiu/podusia/kocyk/ pieluszka/inny przedmiot - ma wartość niezmierzoną, bo jest zastępnikiem wielkiej miłości, jaką dziecko obdarza opiekuna. Jak wielką ulgę poczuje mały człowiek, gdy w wielkim, pędzącym, obcym mimo rutyny świecie odkryje zapach mamy/taty? Jak miło mieć ze sobą kawałek domowej miłości, poczucia bycia z kimś bliskim cały czas, znaleźć ostaję, ukojenie w tęsknocie.
Nie jest więc niczym złym, szkodliwym, czy niepokojącym, jeśli maluszek chce mieć przy sobie przytulaka, czy inny przedmiot. Nie ma się czym martwić. To naturalne.
W codziennym życiu placówki należy jednak uwzględnić kwestie higieniczne, zwłaszcza dotyczące pluszaków przynoszonych na salę przedszkolną. W wielu placówkach z powodów pasożytów oraz organizacyjnych - wielość zabawek i przestrzeni, na której mogą się zagubić - warto więc współpracować i przestrzegać zaleceń, np. pozostawiania zabawek w przedszkolu dla zabawek (mieliśmy takie w przedszkolnym korytarzu - przedszkolaki same taką salę zajęć dla zabawek zbudowały :)) lub też ustalić, że zabawki pozostają w szafkach indywidualnych, a dziecko jeśli będzie miało potrzebę się przytulić może od czasu do czasu odwiedzić swojego ukochanego misia, dając mu czas na odpoczynek i własne przygody w przedszkolnym holu.
Zastanawia mnie wpływ tworzenia się takich więzi dziecko - zabawka na przyszły rozwój emocjonalny dzieci - sposób budowania ich relacji z innymi ludźmi w przyszłości. Nie znalazłam póki co żadnych sensownych badań w tym zakresie. Jeśli znajdę - chętnie się podzielę :)
Niepokojącym sygnałem, będzie na przykład przetrzymywanie przedmiotów w rękach, czyli nie odkładanie przedmiotu pomimo chęci wykonywania czynności, w której ten przedmiot przeszkadza. Także, gdy dziecko pomimo przebywania w bezpiecznym, spokojnym i znanym sobie otoczeniu potrzebuje bez przerwy mieć zabawkę/przedmiot ciągle i blisko siebie. Warto w takich sytuacjach skonsultować się z terapeutą/psychologiem/pedagogiem.
Hanna Semkło
Komentarze
Prześlij komentarz